Prezentacja obrazu Alfreda Wierusza-Kowalskiego „Wieczorna sanna” miała miejsce w poniedziałek (15.12) w Muzeum Okręgowym w Suwałkach. To prawdopodobnie najdroższe dzieło przekazane przez darczyńców do zbiorów muzealnych.
Dziś w Muzeum Okręgowym w Suwałkach odbyła się konferencja prasowa poprzedzająca oficjalną prezentację najnowszego daru, jaki otrzymało suwalskie muzeum. Jest nim dzieło Alfreda Wierusza-Kowalskiego pod tytułem „Wieczorna sanna” — duży obraz olejny przedstawiający zimowy pejzaż z końmi i saniami. Obraz powstał w latach 80. XIX wieku, czyli w szczytowym okresie twórczości artysty. Trafił on do placówki dzięki darczyńcy — prywatnemu kolekcjonerowi i przedsiębiorcy, który woli pozostać anonimowy.
Wrażenie, oprócz samego obrazu, robi także jego cena, choć nie została ona podana konkretnie. Jerzy Brzozowski, dyrektor Muzeum Okręgowego w Suwałkach, powiedział, że mowa o kwocie siedmiocyfrowej i to nie z najniższej półki.
– Darczyńca, czy też darczyńcy, są bardzo skromni i nie bardzo chcą, aby ujawniać ich personalia. Jest to kolekcjoner prywatny, przedsiębiorca. Druga kwestia dotyczy ceny. Powiem tyle — cena jest siedmiocyfrowa i to nie z najniższej półki. Oczywiście w dokumentach, w umowie aktu darowizny, ta cena jest wymieniona, ale jak ustaliliśmy dziś rano z Elizą, ma ona w pewnym sensie charakter symboliczny, bo wynika z określonej wyceny. Gdyby ten obraz wystawić na aukcję, bardzo możliwe, że uzyskałby dwa razy tyle, a może mniej — trudno powiedzieć. Mówiąc krótko, jest to najdroższa darowizna, patrząc kategoriami, jakie nasze muzeum uzyskało, przynajmniej za mojej pamięci, bo trudno mi dziś wyceniać to, co kiedyś rodzina Wieruszów-Kowalskich przekazała — mówił dyrektor.
Najnowszy nabytek charakteryzuje się doskonałym oddaniem anatomii koni w ruchu, perfekcyjnym przedstawieniem śniegu oraz gry światła. Widać tu nastrojowy zachód słońca, tworzący melancholijną atmosferę, a także narracyjność i filmowość sceny — można wręcz „usłyszeć” parskanie koni i dźwięk dzwoneczków. Jak przekazała Eliza Ptaszyńska, kustosz Muzeum Okręgowego w Suwałkach, obraz najprawdopodobniej został sprzedany bezpośrednio z pracowni Alfreda Wierusza-Kowalskiego prywatnemu nabywcy.
- Nie wiemy, jakie były jego losy — czy wędrował od kolekcjonera do kolekcjonera, czy może przez cały czas pozostawał w jednym miejscu, w jednej rodzinie. W każdym razie w latach dwudziestych trafił do Polski, właśnie do kolekcjonera, który zakupił go w domu aukcyjnym. Ten obraz z jednej strony jest znany, ponieważ był reprodukowany w publikacji wydanej w latach 90. w Niemczech i oczywiście ukazał się także w katalogu aukcji w Polskim Salonie Sztuki. Natomiast nigdy nie był reprodukowany w prasie, co potwierdza tezę, że musiał zostać sprzedany bezpośrednio z pracowni i nie doczekał się innych wersji. To znaczy — istnieje obraz zbliżony tematycznie, przedstawiający kulig wyjeżdżający gdzieś w przestrzeń, zostawiający za sobą wieś lub, jak tutaj, dwór — jednak jest to jeden, jedyny obraz. A jak wiemy, Wierusz lubił wracać do motywów, które zyskały popularność lub spodobały się odbiorcom sztuki, miłośnikom, a także tym, które były prezentowane na wystawach. Lubił je powtarzać, oczywiście przearanżowując wiele elementów. Dzięki temu zawsze zachowywały świeży, nowy wygląd — nie było w nich poczucia powtórzenia. Ten obraz natomiast jest jak gdyby jedyny, co podnosi jego rangę i znaczenie. Jest to dzieło, które powstało w latach 80., uznawanych za najlepszy okres w jego twórczości. Choć później stworzył wiele bardzo pięknych i wyjątkowych obrazów, to właśnie ten czas — od lat 80. do połowy lat 90. — uchodzi za okres szczytowy w jego dorobku artystycznym. Być może dlatego, że najbardziej trafiał wówczas do odbiorców, chociażby poprzez bardzo wierne odtworzenie przedstawianej rzeczywistości. Często słyszy się reakcje w rodzaju: „och, jak pięknie — jak na fotografii”, że wszystko wygląda niemal fotograficznie. Rzeczywiście były to obrazy, które epatowały i urzekały swoją nastrojowością oraz szczególnym urokiem świata, który już minął. Był to świat, który także w tamtym czasie — a z pewnością dla odbiorców zachodnioeuropejskich czy amerykańskich — jawił się jako egzotyczny, nieznany im z codziennego doświadczenia. Odmienność strojów, a także w pewnym stopniu krajobrazu, dodatkowo potęgowała to poczucie egzotyki. Dlatego dla nas ten obraz będzie jednym z czołowych dzieł w naszej kolekcji - przekazała Eliza Ptaszyńska.
Obraz trafi na muzealną ścianę niemal od razu, jednak na pewien czas zostanie zdjęty w celu przeprowadzenia renowacji XIX-wiecznej ramy. Samo dzieło, jak podkreślają muzealnicy, znajduje się w bardzo dobrym stanie i obecnie nie wymaga konserwacji.









